Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan do panny Helusi?...
Dulski krzyknął i odtrącił kołdrę.
O! przypomniał sobie... Helusia jej było...
Ktoś się wsuwa do pokoju, cienki, smukły, trochę zgarbiony. Zbliża się do Dulskiego. Ten jeszcze wpół przytomny.
— Kto? czego?...
Głos Meli, nieśmiały, cichy:
— To ja... Mela...
Dulski stara się otworzyć oczy zupełnie.
— Czego tu? poco ty tu?...
— Przyszłam się dowiedzieć, jak tatkowi...
— Idź stąd!... idź stąd!...
— Ja tylko, ja tylko...
— Idź stąd! tu nie jest miejsce dla panien... tu nie...
Usuwa ją — zdaje mu się bowiem, że oto jego córka Mela idzie z nim po schodach ciemnej i dziwnej kamieniczki za Dominikanami.
— Idź stąd!...
Głos jego urywany i pełen godności. On może grzęznąć w błocie, lecz ojciec w nim się budzi.
— Ja ci mówię... idź stąd...
Mela wysuwa się z pokoju szczerze zmar-