Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzi, jednoczy się wszystko w jedno słowo i piękno — w jedno wrażenie i uczucie.
Bezbrzeżnej miłości.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Dulska potrząsa ręką konającego.
— Felicyan! oszalałeś? co robisz? ta jak to...
I nic — tylko już teraz w smudze słońca, co się przez firanki po posadzce ściele — pada na ziemię Mela — i wyje.
Nie płacze — wyje.
Jak szczenię na drodze zgubione.
A ktoś, niewiadomo — stróż, kucharka szepce.
— Przez księdza!
— Tak! prawda!...
— Na Dulską biją ognie.
Bez spowiedzi, bez sakramentów... Jakiż będzie pogrzeb! Skandal!...
Chwyta eter, kamforę, rum.
Trzeźwi trupa, naciera.
— Felicyan! Felicyan!...
Lecz oto drzwiami ktoś trzasnął. Pokojówka gdzieś leci.
— Co to? gdzie?