Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale ona właściwie patrzy w te drzwi, poza któremi dziewczyna znikła. I wszyscy wbili swe oczy w ten punkt, kucharka, Hesia, stróż, czapkujący u drzwi wchodowych — wszystkich myśli skoncentrowały się z całą siłą, jakby wywołując to nieuniknione, co na nich szło wielkim wałem, nieznającym oporu, nieuznającym siły.
I — oto z głębi mieszkania wrzask.
— A powiadałam... a powiadałam...
I potem — cisza.
Wreszcie otwartych z łomotem kilka drzwi — i na progu staje Kasia.
Nikt się jej o nic nie pyta.
Ona powtarza — ale już szeptem.
— A powiadałam.
I po długiej chwili.
— Wielmożny pan już...
Dulska porywa się jakby ostatkiem sił.
— Durna!
Czuje, że musi pędzić tam, gdzie spełnia się to »już«. — I wie, biegnąc chwiejnie przez kuchnię, że ta dziewczyna mówi prawdę, że tam jest śmierć, i że nic przeciw temu pora-