Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kucharka zadecydowała:
— Trza sznycle smarzyć.
Lecz Dulska, która od długiej chwili, ująwszy się pod boki, stała przy oknie kuchennem milcząca dziwnie i »niewyraźna« — odparła:
— Trza zobaczyć, czy się pan zbudził...
Jakieś niepojęte milczenie, zaambarasowanie zapanowało nagle.
Jakby nikt nie śmiał pójść się dowiedzieć, jak stały rzeczy ze snem Dulskiego.
Zwłaszcza Dulska sama.
Jakby ją coś przykuło do miejsca.
I czuje poza sobą ten nastrój, który zaczyna ją dławić.
Wykrztusza wreszcie:
— Niechże tam kto idzie...
I znów cisza...
Tylko wątpliwy tłuszcz na patelni skwierczy.
Dulska nie jest w stanie przedłużyć dalej tej sytuacyi.
— Niech idzie Kasia.
Dziewczyna wyrusza. Jest w niej lęk nieokreślony i ciekawość jakaś. Panuje naprężone oczekiwanie. Dulska patrzy ciągle w okno —