Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

drodze... A przytem nie mam ochoty być tą poświęcaną — niewiadomo w imię czego. Usuwam się więc i pozostawiam wam swobodę działania.

muszka.

Jakto? chciałabyś rozstać się z mężem?

lulu.

Naturalnie.

muszka.

Nie kochasz go więc?

lulu.

To inna sprawa. Ale on mnie, zdaje się, nie pragnie i to mi wystarcza. — Co ty z nim zrobisz to już twoja rzecz.

muszka.

Ja także rozstanę się z Witusiem.

lulu.

A... (Po chwili). Powiedziałyśmy sobie prosto i łatwo najważniejsze rzeczy, jakie przez nasze życie przejść mogły. — Poza tem — pozwól mi trochę naddatku. Mówisz, że chcesz się rozstać z Witusiem? — Ja sądzę, że to zbyteczne.

muszka.

Jakto? Więc ja mam...

lulu.

Z chwilą kiedy już miałaś tego kochanka to drapowanie się w »wyłączność« — jest przeciążaniem egzystencyi ornamentami, które potem tylko będą przyczyną załamywania rąk i wołania »jakże byłam głupia...«