Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/519

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rać!“ Ja powtórzyłam: „Idę“. Matka miała w ręku dużą szczotkę, którą czyściła jakieś ubranie. Ja wciąż jeszcze stałam w pośrodku pokoju przy fajerce. Matka powtórzyła po raz trzeci: „Idź się rozebrać!“ A ja znów powtórzyłam tylko: „Idę“ Rozwścieklona, rzuciła we mnie szczotką, która padła i zdruzgotała fajerkę. Jeden z odłamów ucha, skaleczył mnie tu, poniżej brody i przeciął mi żyłę. Krew płynęła. Ciotka przybiegła szybko mi na pomoc; ale matka ani ruszyła się, ani spojrzała nawet. Krew wciąż płynęła. Na szczęście, znaleziono gdzieś w pobliżu felczera, który podwiązał żyłę. Matka uporszywie wciąż milczała. Kiedy ojciec powrócił do domu i zobaczył moją twarz obandażowaną, zapytał co mi się stało. Matka, bez jednego słowa, nie spuszczała ze mnie oczu. Odpowiedziałam: „Upadłam na schodach“. Matka milczała. W następstwie cierpiałam bardzo z utraty krwi... Ale Adryanna za to, jakże była bitą! Zwłaszcza też z powodu Juliusza, mego szwagra obecnego. Nie zapomnę nigdy straszliwej sceny...
Przerwała sobie. Może być, że na twarzy Jerzego spostrzegła jakąś oznakę podejrzaną.
— Nudzę cię, nieprawdaż, całą tą gadaniną?
— Nie, nie. Mów dalej, proszę cię. Czyż me widzisz, że słucham?
— Mieszkaliśmy wówczas na Ripetta, w domu rodziny niejakich Angelinich, z którymi zawiązaliśmy stosunki serdecznej przyjaźni. Ludwik Ser-