Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wago, obrać stał się niewyczerpanem źródłem pociech.
— Ze wszystkich Madonn na świecie nasza najwięcej cudów sprawia — mówił Cola Sciampagne, całując święty obrazek, zanim go schował napowrót na piersiach. — Powiadają, te ukazała się nowa jakaś w państwie. Ale nasza lepsza z pewnością. Nie bójcie się państwo. Ona zawsze pierwszą pozostanie ze wszystkich...
Akcent jego i cała postać znamionowały ten fanatyzm sekciarski, który rozpłomienia krew wszystkich bałwochwalców i który czasami na ziemi Abruzzów popycha ludność do dzikich walk w obronie supremacyi któregoś z jej bożyszcz. Stary tak, jak wszyscy jego współbracia w wierze, nie pojmował istoty boskiej po za jej wyobrażeniem; w obrazie tylko lub posągu widział i oddawał cześć rzeczywistemu istnieniu niebieskiej istoty. Obraz na ołtarzu żył tu w pojęciach osobą z ciała i kości: oddychał, uśmiechał się, podnosił i spuszczał powieki, pochylał czoło, dawał znaki ręką. I wszędzie było tak samo; wszystkie posągi pobożne, z drzewa, z wosku, z bronzu czy srebra, żyły życiem dotykalnem w ich pojęciach. Jeśli zestarzały się, połamały, zniszczyły z biegiem czasu, nie ustępowały bynajmniej miejsca nowym posągom bez oznak srogiego gniewu. Pewnego razu jakiś odłam biustu, który stał się już niepodobny do poznania i zamieszany został między drzewo opałowe, trysnął