Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VIII.

Następnego ranka, kiedy otworzył oczy po śnie nadzwyczaj niespokojnym, o wydarzeniach dnia wczorajszego zachował niejasne zaledwie pojęcie. Tragiczne zapadanie zmroku wśród pól opustoszałych; poważne dźwięki dzwonu na „Anioł pański“, które, przedłużone halucynacyą słuchu, wydawały mu się nieskończonemi; trwoga, która go przejmowała kiedy się zbliżał do domu, na widok okien oświeconych, po szybach których przesuwały się chwilami ruchome cienie; podniecenie gorączkowe jakie go ogarnęło, kiedy, naciskany pytaniami matki i siostry, opowiadał całe zajście, przesadzając gwałtowność swego wystąpienia i dzikość sporu; wybuchy pogardy lub czułości, któremi przerywała mu matka w miarę, jak opisywał zachowanie się tego zbydlęconego człowieka i własną energię w stawieniu mu czoła; potem nagłe zachrypnięcie, straszny ból głowy, który młotami rozbijał mu skronie, spazmatyczne usiłowania wymiotów gorzkich, co go ściskały za gardło, straszne zimno, które go wstrząsało w łóżku; okropne widma, przed któremi zrywał się