Przejdź do zawartości

Strona:Gabryel D’Annunzio - Dzwony.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nach nałogu, który czuje; jak on go pożera, który widzi, że ginie i nie chce, nie może się ratować... Co za nędza, mój panie, co za nędza! Czy zna pan coś bardziej niepojętego, zagadkowego, ciemnego? Powiedz pan, powiedz pan: Czy jest coś smutniejszego na świecie od tej zgrozy, jaka nas wobec naszej rozpaczliwej namiętności przejmuje? Czy jest coś smutniejszego na świecie od tych trzęsących się rąk, tych uginających się kolan, tych drgających warg, od tej całej, przez nieodpartą potrzebę jednego jedynego uczucia dręczonej istoty? Powiedz mi pan, powiedz mi, co jest smutniejszego na świecie? Co jest smutniejszego?
Otóż, mój panie, od owego wieczora czułem się z tym najbardziej pożałowania godnym człowiekiem związanym. Stałem się jego przyjacielem. Dlaczego? Przez tajemnic pełne powinowactwo charakterów? Przez instynktowne przeczucie? A może to była siła przyciągająca jego nałogu, który i mnie zaczynał opanowywać zwolna? Czy było to wreszcie jego nieszczęście, tak samo beznadziejne i nie do uniknienia, jak moje?

Od owego wieczora począwszy, widywałem go prawie codziennie. Wszędzie mnie szukał

— 59 —