Strona:Gabriele d’Annunzio - Notturno.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

co mi mówi, zanim dostaje się do mego ucha, przechodzić zdaje się wprzód przez czule struny i drzewo. „Tajemnicza zachodzi wspólność między budową człowieka a instrumentu. Zdrowie muzyka i jakość tonu w ścisłym stoją stosunku.
Dawniej grano na wiolonczeli bez podstawki kończastej; instrument przytrzymywano między zasiśniętemi goleniami. Ruch nóg sprowadzał do miary zbytnie drganie, mącące harmonię.
Kość ludzka, jest czemś muzykalnem. Zdaje się, że kość dobrego muzyka powietrze zawierać ma raczej, niż szpik. Goleń i kość udowa bezustannie wpływają na ton. Rozsądnem naciśnięciem instrumentu poprawić można każdą nutę. Naprzykład bemolowe E na czwartej linii zawsze drga zanadto. Biegły muzyk zapobiedz może nogą.
Wielką ma wagę także smyczek. Wedle rodzaju smyczka ton jest pełny, lub niklejszy. Drzewo smyczka i drzewo narzędzia muzycznego, muszą sobie żywo odpowiadać. Włókna w drzewie smyczka nie wygiętego nad ogniem bezpośrednio przenoszą intencye ręki. Oto mam tu francuski smyczek nerwowy „Tourte“ o laseczce ośmiokątnej ze spodem hebanowym, z oczkiem z muszli perłowej. A tu oto inny o laseczce krągło przyciętej, owiniętej w czarną skórę, wybijaną ćwieczkami, ze spodem ciemnym szylkretowym a oczkiem złotem.
Tu jest angielski „Dodd“, który inne ma wdzięki, czy też ich nie ma — obwiązany fiszbinem, ze spodem z kości słoniowej i z jabłuszkiem ośmiokątnem z kości słoniowej i srebra.
A jeden tu jeszcze mam, bezimienny i bez ozdób, bardzo nawet niepokaźny, prawdziwy franciszkanin z „śpiewu stworzeń“, który niczem się nie wyróżnia,