Strona:Gabriele d’Annunzio - Notturno.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Widziała, że śmierć jest zwycięstwem, ale nie doceniała jego wielkości.
Dusza — nieśmiertelna promienna jest wiecznie, promienna i w śmierci samej — a powiew przelotu nagrobnego nie utrąca jej.
Ciało było jej ciężarem a teraz jest jej zachwytem. Krew była jej zaburzeniem, a terez jest jej cudem.
Życie było jej granicą, a teraz jest jej wolnością.
Ciało unosi ją, jak pęd piękności twórczej.
Żadna głowa wyznawcy, czy męczennika na rusztowaniu nigdy nie była równie piękną, jak ta głowa na kruchej krawędzi otchłani porannej.
Żaden przebity orzeł nie był tak dumny, krwawiąc światło uderzeniem ociekających skrzydeł.
Krew ta skrzy się na wieki, jak droga mleczna wieczyście bieleje w noc.
Oto ziemia, oto cel.
Ostatnia kropla rozlała się w łoskocie lotu.
Bohaterski sternik na nietkniętych skrzydłach wzniósł skrwawione ciało poety ofiarnika z powrotem do ojczyzny.
Wieść o tem przytomną jest, jak błyskawica a daleką, jak wspomnienie czynu bohaterskiego.
Wszystkie wybrzeża Włoch drżą, jak obrąbki ich chorągwi.
Sława kłęka i całuje proch.

Kto ślepców przedstawił jako widzących i ku przyszłości zwróconych? jako głosicieli tego, co nadchodzi?

Jak Tireziasz usta swoje wieszcze umoczył we krwi czarnego barana zarżniętego nad dołem, tak od wielu już nocy spijam moją ofiarę, ale nie widzę przyszłości, ani żyję w teraźniejszości.

10