Strona:Gabriele d’Annunzio - Notturno.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Obnażony bohater znowu podnosi się z gliny ludzkiej. Na nowo kształtuje się z prochu pierwotnego.
„Dlaczego baterya nie strzela dalej?“
Cóż to za troska wyłania się w ten sposób z ciała okaleczonego?
Krwawem, kurczem wstrząsanem jest ciałem — a w całej tej męce drgającej czujne jest ucho, jest wyniosła dusza, która słucha i cierpi.
Giuseppe Maggiora myśli tylko o swojej broni. Słyszeć chce grzmot swojej broni. Krew ścieka mu z nosa do ust oszalałych.
„Cztery lata oto mijają 18. października, komendancie, jak byliśmy w Bengasi. Czy pan sobie przypomina?“
To były pierwsze słowa, wymówione do Buraggiego, kiedy go spostrzegł: wspomnienia wojny, wspomnienia zwycięstwa, wspomnienia zakończeń heroicznych okresów i duchowych przejść dwóch losów ludzkich.
I znowu poczyna się żalić że jego działo oniemiało. Chce wrócić do swej broni. Okaleczony, chce się dźwignąć i dalej walczyć. Usiłuje podnieść rękę skrwawioną, aby zagrozić zemstą.
„Baterya nie strzela więcej“.

O mój Maggiora, gdzie jesteś? Czyś w Mandrii? Czyś w Veneryi reale? Czy znowu poczynasz żyć i zapalać się?
I dlaczego dziś wieczorem nie jesteś u mego łoża, jak ja przy twojem byłem owej nocy październikowej w szpitalu Nizi na wyspie Morosina.
Przypominasz sobie?
Nie przestawałeś mi mówić o swojej wdzięczności, kiedy ja gwałt sobie zadać musiałem, aby nie paść na kolana i nie ucałować rąk twoich.