Strona:Gabriele d’Annunzio - Notturno.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Przedstaw sobie pan, że w policzku mym uwięziony jest żywy motyl, i że jego skrzydła brunatne sterczą nad powieką moją dolną i drgając biją ciągle o skraj oka.“
On śmieje się marszczy brwi.
Ale ja, uśmiechając się, mówię jeszcze: „Nie wolno go zabić, musimy go uwolnić.“

Mówię do lekarza: „A teraz przedstaw sobie pan, że mam w oku mały liść paproci, jednej z owych paproci zaschłych, które wydają się jak miedzioryt.“
Odpowiada mi: „Czy wie pan, że w przecięciu poprzecznem łodygi paproci zjawia się figura orła dwugłowego?“[1]

Sirenetta mówi: Glicynie kwitną już w wazonach w oknach wszystkich“.
W oku mojem jest coś podobnego do jasnego ametystu — a czasem kryształ ten zmienia się w roślinę i zbliża się w kształcie do zamkniętego kwiatu glicynii przypominającego łuski lśniące.

Sirenetta ma głos łagodny, uspokojający.
Kiedy mówi, serce moje ucisza się, puls staje się powolniejszy.
Przypomina mi głos matki mojej w latach jej młodych, kiedy co wieczór usypiała mnie w łóżku mojem dziecięcem jakąś bajką.
Odczytuje mi dzieła poetów i prąd snów moich przenosi się w cienie laurów.

Przestaje czytać — a męka moja odrazu się odnawia.

  1. Aluzya do dwugłowego orła austryackiego. D’Annunzio raniony został w oko na terytoryum austryackiem, biorąc udział jako lotnik w walkach w Krainie.