Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ELKA (z za drzwi).

A czego?

JULKA.

Herbata!

ELKA (j. w.)

Zaraz, bo samowar zgasł.

KAROL.

No! ta jak się do czego weźmie... Brr!.. nic pisać nie mogę... ani rusz! Poprostu litery mi skaczą przed oczami.

(pisze, rzuca pióro)

Ja nie mogę bez herbaty pracować! no!.. nie mogę!

JULKA (łagodnie).

Pozwól mi... ja zaczęłam, to i dokończę.

KAROL.

Pisz!.. ja formalnie pióra w ręku utrzymać nie mogę...

(idzie na sofkę, kładzie się z papierosem, ale nie zasypia — Julka siada przy biurku i pisze. — Wschodzące słońce oświetla ją złoto-purpurowym blaskiem. Karol patrzy na nią ciekawie. Za oknem słychać z daleka granie gamy i trzepanie dywanów.
KAROL. (po chwili milczenia)

Julka!

JULKA (pisząc ciągle).

Co Karolu?