Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Chciałbym tu mieć swój home, swoje gniazdo... Tu jak lampa ofiarna płonie serce kobiece...

(zbliża się do Elki)

Zrozum Elko... serce kobiece. Ja tego tylko chcę od ciebie — nic więcej! — Tylko to, co serce dać może. Spokój, cisza, kąt domowy. Tam o! tam! u niej ja nie miałem kąta... Wszystko było za nowe, za ładne, wszystko poustawiane modnie — a zimne było wiecznie — zimno moralnie i fizycznie, albo znów nerwy! nerwy! A ja cóż? cóż... jestem mężczyzną, muszę mieć koło siebie w domu atmosferę ciepłą... Ja byłem tam gościem, niczem więcej tylko gościem. Lekceważono mnie i moją pracę i mój umysł i wszystko... Więc co dziwnego, żem poszedł? co?

JULKA (która od chwili przypatrywała mu się, odsunąwszy parawan).

Ile upłynęło czasu od chwili, kiedyś poznał swą żonę, do chwili waszego ślubu?

KAROL.

Trzy miesiące.

JULKA.

Mówisz mi, że masz spryt, więc musisz mieć i zmysł obserwacyjny — powinieneś ją był obserwować.

KAROL.

Zaślepił mnie... Boticelli.

JULKA.

Twoja tedy wina.