Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
JULKA (wstaje, idzie do Elki bierze ją za ręce i mówi poważnie).

Elko!... czy ty go jeszcze kochasz?

ELKA (wybucha płaczem).

Nie wiem! nie wiem!

JULKA (pochylona nad nią).

Wniknij w siebie... zbadaj swe serce...

ELKA (płacząc).

Ja nie wiem... ale mi go żal... on taki blady. On może żałuje, tęskni. I widzisz, jakem go zobaczyła, wszystko sobie przypomniałam, jak i co było. No — cóż chcesz?... ja nie jestem taką, jak tamta. Ja nie mogę zapomnieć...

JULKA.

A przecież musisz!

ELKA (nieśmiało).

Dlaczego Julko? Jeżeli on jest teraz zupełnie wolny... jeżeli on się poprawi... jeżeli on żałuje... to... przecież ja mogę, ja powinnam przebaczyć. — Kiedy mnie ksiądz na śmierć dysponował, kazał mi przebaczyć. Ja przebaczyłam... więc...

JULKA.

Przebaczyć możesz i powinnaś, ale i zapomnieć o nim musisz.

ELKA.

Tego nie można nakazać starsza... Widzisz, tego nie można nakazać. Gdybyś ty kochała tak jak ja, zrozumiałabyś, że nie można zapomnieć.