Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siebie i drugich przygodami swego serca czy zmysłów? — Gdy dziecko umarło poszłam cię szukać. Chciałam ci to powiedzieć. Byłam w domu, w redakcyi — powiedziano mi, że jesteś w handelku. Przez okno widziałam cię, jak przed bufetem zajadałeś się i popijałeś piwem. Potem pochyliłeś się i karmiłeś jakiegoś opasłego psa...

KAROL.

Chodziłem do knajpy dla zadurzenia się. Szukałem rozrywki...

JULKA (ironicznie i smutnie).

Ahaswer! Ahaswer!

KAROL (wściekły).

Julka!... Julka!...

(po chwili).

Jak cię przekonać? jak cię ubłagać? Julio! zrozum! miej litość!...

JULKA.

Duży dowód litości dałam, rozmawiając w ten sposób z tobą, w ten sposób i tak długo. Imponujesz mi jednak, po prostu, dobrą wiarą z jaką upierasz się przy tej całej sytuacyi. A teraz dość tego! I tak za długo mówię z tobą w tej kwestyi. Spodziewam się, że zechcesz nas obie pozostawić w spokoju. Ani ja, ani siostra moja nie chcemy, nie możemy widywać cię więcej...

KAROL.

Co chcesz, ażeby się teraz ze mną stało? Tak przywykłem do ciebie, do twego widoku, do