Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ELKA.

Nie... od kilku dni już nie płaczę wcale.

JULKA.

To dobrze Elko... prędzej przyjdziesz do zdrowia.

(chwila milczenia).
ELKA.

Jak myślisz Julko, czy oni... tam w agencyi przyjmą mnie z powrotem?

JULKA.

Nie wiem. Ale zawsze jest tyle kandydatek, gdy jakieś miejsce, choćby najlichsze wakuje, że wątpię o tem Elko.

ELKA.

Ja zaś myślę Julko, że jeśli oni mnie nie przyjmą, to będzie pewnie i dlatego, że się... to stało... To się już musiało roznieść... prawda?...

JULKA.

Nie myśl o tem Elko! Jeśli nie dostaniesz miejsca w agencyi, to dlatego, że jest za dużo biednych kobiet na świecie, a za mało dla nich pracy.

ELKA (z wybuchem).

I powiadają, że każde stworzenie ma wyznaczone sobie miejsce pod słońcem.
A poco żyją takie biedne dziewczyny jak ty i ja? po co?... Och! bo i ty, choć jesteś o tyle mądrzejsza odemnie... tylko nędzę masz za swoją pracę. A teraz ja ci spadłam na kark! ja!... Co