Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



Pokój ten sam, co w poprzednioch aktach. Tylko biurko i fotel stoją na dawnem miejscu. Zmrok wieczorny. — W piecu pali się ogień. Przed piecem owinięta szalem siedzi Julka. Na kanapie osłonięta także chustką, siedzi skurczona w kłębek Elka. Pod plecami ma podłożoną poduszkę w białej poszewce. Elka jest blada bardzo i wynędzniała po przebytej chorobie. — Ma na sobie kaftanik poranny kolorowy, spódnicę. Twarz jej pobladła, włosy uczesane gładko po obu stronach tak, że zakrywają uszy. W twarzy Elki jest wielka zmiana. Wypiękniała i wyszlachetniała. Całe jej obejście także nabrało cechy więcej szlachetnej. Julka coś jest także inną. Jest cieplejszą w obejściu, serdeczniejszą, więcej macierzyńską względem Elki.


SCENA I.
ELKA, JULKA.
JULKA.

Czy śpisz Elko?

ELKA.

Nie Julko!

JULKA.

Może płaczesz!