Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
SCENA XII.
ELKA, KAROL.
KAROL (wchodzi szybko zbliża się do Elki).

Czekałem pod schodami aż wyjdzie... Odmawia? co?... Byłem tego pewny! No!... wielka historya... nie płacz... trudno!... będziemy musieli sobie wyperswadować małżeństwo.

ELKA (radośnie).

Ależ nie... nie... Przeciwnie!

KAROL.

Jakto... przeciwnie.

ELKA.

Ja płaczę z radości! słyszysz z radości!... to dobra, to zacna, to święta kobieta... Ona się zgadza... ona powiedziała, że dobrze... że powinieneś napisać jej adwokatowi, co ma mówić w konsystorzu, a ona wszystko tak powie... Jak każesz.

KAROL (przerażony).

Tak mówiła?

ELKA.

Tak... tak... i była bardzo dla ranie dobra i grzeczna i poczciwa... (klęka przed Karolem) Pobierzemy się... słyszysz... będziemy wreszcie tym mężem i żoną... będziemy już na całe życie... razem! A kiedy?... Kiedy?...