Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Jesiennym wieczorem.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lora (zrywając się i zamykając drzwi).
Krzyż... ojcze... krzyż!...

Nowowiejski.
Stasia, Stasia krzyż!... padł... Stasia krzyż!

Lora.
Wicher go złamał.

Nowowiejski.
W tem jest coś więcej, niż moc wichru... w tem jest coś więcej! (blednie i ręce wyciąga przed siebie). Syn mój nie żyje!

Lora.
Ależ nie, nie, on żyje, żyje! Uspokój się... co za myśl...

Nowowiejski.
Sercem ojca czuję!... niema go, jestem sam!

Lora (czepiając się jego rąk).
On zdrów... on żyje! Za lat dwa, trzy, będzie tu pomiędzy nami... Błagam cię ojcze — uspokój się — nie wolno ci się tak wzruszać.

Nowowiejski (pochylony nad nią).
Ty kłamiesz... ty kłamiesz... tyś mnie zawsze oszukiwała... ty miałaś we krwi kłamstwo!

Lora.
Ojcze... czemże cię zapewnię, że on żyje!