Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Jesiennym wieczorem.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Paraska (po chwili cichym głosem).
Tobie umrzeć chce się?

Lora (prosto).
Tak — Parasko! (zasłania oczy i pozostaje tak nieruchoma).

Paraska.
Czy ja ci nie zawadzam doniu? Ale widzisz mnie samej tak smutno w garderobie. Dziewczęta się śmieją, ot mołodeńkie to... nie wie nic. Często przypadną i pytają, a powiedz jak aresztowali? jak wywozili... jak twoją panią bili za to, że w kościele śpiewała... One niby także tak z serca, a przecież mnie to ciężko, bo to jakby mi kto kazał mówić, jakto się czuje, gdy się na cmentarzu modli. Tak ja tu przyjdę i tak do ciebie się garnę.

Lora.
Nie Parasko — ty możesz zostać koło mnie, bo ty masz jedną myśl ze mną! A potem, ty jedna wiesz prawdę i dla tego mnie przy tobie lżej — (świst wichru). Zamknęłaś drzwi?

Paraska.
Tak... jesień już idzie.

Lora.
Dopiero jesień!