Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Jesiennym wieczorem.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lora.
Pójdę dziś pod krzyż... umarł o dziesiątej w nocy. Tak było w zawiadomieniu. Zaniosę mu te kwiaty. Widzisz... dla mnie ten krzyż — to jego grób.

(Milczenie).

Paraska (wskazując drzwi).
A... starszy pan nigdy się nie dowie?

Lora.
Nigdy! Niech choć ten umrze spokojnie.

(Milczenie).

Lora.
Co tak szeleści?

Paraska.
To liście lecą koło krzyża, doniu. (Wstaje — idzie domknąć drzwi balkonowe, wicher szamocze się z nią przez chwilę). Krzyżem wciąż pochyla. Zmurszały już był, gdy go nocą z pola wykopali i tu do ogrodu przywieźli. A potem co to było... pamiętasz? doniu?! Sprawnik zrobił taką historyę...

Lora (smutnie).
O taki jeden biedny krzyż...

Paraska.
A jak go państwo stawiali na urodziny Stasiowe! ho! ho!... ile to było wesela... Postawili my go