Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Jesiennym wieczorem.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Paraska.
Daj spokój. Jeszcze dojdzie do sprawnika — mogą ci zrobić co złego.

Lora.
Już mi nic gorszego zrobić nie mogą.

Paraska.
Wiesz — krzyż się chyli. Byłam teraz pod nim, wicher nim trzęsie... chciałam zobaczyć, czy astry wszystkie wyginęły.

Lora.
Podam prośbę, aby choć podeprzeć pozwolili.

Paraska.
Pewnie. Boć to tak jakby młodego pana grób.

Lora.
Bo też to jest jego grób Parasko.

Paraska.
Nie Lora — nie... grób jego to tam hen, na Syberyi, gdzie on już i został... tam jego mogiłka.

Lora.
Tam jest jego ciało — tu jest jego duch.

Paraska.
Gdybyć tak było — to on choćby mgławicą się tu przesunął.