Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Car jedzie.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Pani.

Stefcio chory powrócił z Pragi. Ale niech pan wejdzie i siądzie — proszę.

(wychodzi do kuchni. — Wchodzi córka).
Korepetytor
(usiadł przy stole i siedzi nieruchomy, oświetlenie z ulicy go oświeca).
Córka.

Jesteś już?

Korepetytor.

Ach — to ty?

Córka.

Stanie się?

Korepetytor.

Nie może być inaczej.

(wyjmuje rewolwer oddaje jej szybko).

Masz... weź... ukryj... w stanowczej chwili mi oddasz...

Córka.

Dziękuję ci...

(z kuchni młodsza i Pani wynoszą świece zapalone i stawiają w oknach).
Pani (przechodząc, mówi do córki).

Dziadek kazał.

(stawiają świece na jednem oknie i wracają do kuchni. — Córka i Korepetytor siedzą nieruchomo na swoich miejscach. —