Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Car jedzie.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Dziadek.

Nie — ja tu pozostanę. Ja będę bronić tych okien... będę je bronić...

SCENA 12.
Ci sami. Młodsza. Komitetowy.
Młodsza.

Jakiś pan nieznajomy... Mówi, że ma pilny interes.

Pani.

Poproś!

(Wchodzi Komitetowy — we fraku z rozetą — palto jasne, cylinder w ręku — wzrost średni, broda — układ nieśmiały. Wszedłszy rozgląda się, mruży oczy, nie widząc dokładnie w ciemności).
Komitetowy.

Przepraszam... nie widzę nikogo... tak ciemno.

Pani.

Pan sobie życzy? —

Komitetowy.

Przychodzę w bardzo przykrej missyi, w tak przykrej, że mi słowa zamierają na ustach... Rozumiem, mój Boże i każden ma