Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Car jedzie.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Pomocnik komisarza.

Ja nie chcę robić gwałtu... ja niechcę sam mojemi ludźmi oświetlenia dostarczyć. Ale ja panu przypominam, że pan nie sprzeciwiał się za poprzedniego, w Bogu spoczywającego miłościwego Pana okien oświecać.

Dziadek.

Bo tamto było pod grozą, pod waszymi nahajkami — a to ma być z dobrej woli, bez przymusu, z serca... No, co zrobić... moje serce chce ciemności, memu sercu nie jasno, moje serce w żałobie.

Pomocnik komisarza.

Ja z panem nie poradzę... Ale upór pana może fatalne pociągnąć skutki. — My zanotujemy cały dom pana, jego familię i złożymy raport.

Dziadek.

Wyślecie mnie znów? Ja już tę drogę znani!

Pomocnik komisarza.

Więc nie? nie chce pan dobrowolnie oświetlić okien?

Dziadek.

Nie.