Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Car jedzie.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Korepetytor (wskazując balkon).

Tu... za chwilę...

Córka.

Matka moja... brat...

Korepetytor.

Nie odpowie nikt. Przybłęda... jestem wśród was, obcy ptak.
Inaczej nie mogę — nie. Ulica to zły grunt... Cierpiałby zanadto tłum!

Córka (cicho).

Wysoko... chybisz...

Korepetytor.

Ręką kieruje los. To jedno tylko wiem. Gdy wyjdę na balkon ten, nie zejdę z niego żyw.

Córka.

Tyś dla mnie wszystkiem był. Przez twoją świętą myśl — ja dzisiaj jestem tą... jakąm jest.

Korepetytor.

Gdy ze mnie będzie trup — oddaj-że innym ty — tę myśl, którąm ci dał.

Córka.

Nie widzę cię już... a pragnę tak ujrzeć cię... i smutek oczów twych.