Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Car jedzie.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mnie się tylko pić i spać chce. Tyle godzin staliśmy w szeregu. Małośmy nie pomdleli.

(pije wodę)

Bo wie Dziadzio, on nigdy nie powie, kiedy właśnie przyjedzie...

(z pogardą)

Boi się to!... żeby mu się co nie stało... I dla tego miał przyjechać o trzeciej, to znów o piątej — to o czwartej. — A my tak pod słońcem i w kurzu... no!... popamiętamy to na całe życie. Chłopcy tak szemrali, że to... no...

Dziadek.
(patrząc na niego)

Aleście stali.

Syn.

Ale... niechby tam który chciał wyjść z szeregu... Wie, mamcia, notowali wszystkich. Po nazwisku wołali, czy my się zjawili. — Kilku nie przyszło, to zaraz ich zapisali osobno.

Dziadek.

A czy jutro nie pójdziecie.

Syn.

E!... dziadzio żartuje — dziadzio nie wie, że potem na cenzurze odbije.