Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Car jedzie.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I to nie w butelkach a mają być w lichtarzach... Taki przykaz. Kazali nam stróżom powiedzieć.

(od chwili z pokoju dziadka wyszedł dziadek i słucha co stróż mówi. Dziadek ma lat 67 — jest siwy, spokojny, niski — złamany fizycznie — bez cienia pozy i przesady. Skupiony w sobie. Niema w nim żadnej pozy dawnego żołnierza. Jest to po prostu obywatel ziemski dawny — szlachetny w ruchach, ale bardzo prosty.)
Dziadek.

Wynieść stąd te łachmany.

(wskazuje na chorągiew).
Pani.
(zmieszana)

Dziadek już nie śpi?

Dziadek.
(do stróża)

Wynieść te łachmany.

Stróż.
(z podełba patrząc na dziadka)

Nijakie łachmany, ino śtandar. Jak go naprawię, to powieszę.

Dziadek.

Naprawiaj na balkonie. —

(wyrzuca stróża na balkon z chorągwią i zamyka drzwi)