Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Car jedzie.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Kucharka

Wielmożna pani się boi jakiego nieszczęścia? Sprawiedliwie. Ludzie tak dziś szeptali po mieście.

Pani (niespokojnie)

Co mówili? co?

Kucharka.

Że no niby to nowe porządki i że to dziwne, że tak kazali narodowi na ulicę wypłynąć. Dawniej to i bramy zamykali i nie wolno było nikomu na ulicy stanąć jak on leciał. A leciał jak wicher, tylko huczało... Czerkiesy, Wielmożna Pani wie, te czarne w takich spódnicach z tyłu, z przodu... A z nas kto mógł do bramy, do sklepu. A dziś... wszyscy powylegali... niby tak z dobrej woli. Ale ludzie wiedzą, że to nie z woli, ino z musu, bo dziś nam Jacenty to mówił, żebyście wszyscy powylegali przed bramę krzyczeć hurra jak najjaśniejszy będzie jechał... (tajemniczo) to się wie, że to niby Jacenty tak mówi, ale ten nasz strugaj i rewizowy to jedna dusza... W mie-