Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Car jedzie.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Pani.

Ani śladu!

(Pani wychodzi do pokoju i zamyka drzwi od balkonu).
Kucharka

Niech pani pozwoli, ja zamknę, bo się zacinają.

Pani.

Nie! Nie!.. Magdalena narobi hałasu, starszy pan się zbudzi... Magdalena wie, że starszy pan zakazał dziś i jutro wychodzić na balkon.

Kucharka.

A toż wiem. W innych domach to państwo powynajmywali okna i balkony, pobrali nawet suto za to wynajęcie. Ino starszy pan się tak uparł.

Pani.

Niech Magdalena tyle nie rezonuje. Proszę iść do kuchni i swojej roboty pilnować.

Kucharka.

Cóż będę tam robiła? Obiad dla dzieci stoi na blasze odkąd już! A to dzieci trzymają koło tych łazienek odkąd! Od rana. Kiedy już