Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zbytecznych i trudnych do odkrycia. Owe stronice gazet, opisujące olbrzymie poziomki, lub deszcze z żabami, reprezentują w istocie popęd powszechny, który stworzył hydrę, żelaznego wilka i człowieka z psią głową. Lud średniowieczny interesował się smokiem, czy też zjawieniem djabła nie dlatego, że cenił w tem cudowną idyllę poetycką, lecz ponieważ wierzył w ich istnienie naprawdę. Nie stanowiło to, podobnie do wielu artystycznych utworów, ucieczki przed nędzą świata; było czemś rzeczywistem, ilustrującem wymownie płodną poezję świata.
Nie przeczę, iż wiele zarzutów da się postawić i postawiono już literaturze informacyjnej. Jest ona bezkształtna, trywjalna, może dawać błędne pozory wiedzy, podlega bezwątpienia wraz z resztą literatury popularnej oskarżeniu, iż rabuje możliwości pracy użyteczniejszej, napewno przez stratę czasu a może i przez psucie estetycznego smaku. Zarzuty te jednak słyszymy ustawicznie ze wszystkich stron tak dalece, że dziwić się wprost należy, skąd wspomniane gazety biorą miriady swoich czytelników. Naturalna konieczność i naturalna pomyślność, wywołująca tak niedojrzałe rzeczy stanowią o wiele rzadziej przedmiot obserwacji; a przecież zdrowe apetyty, ukryte poza nałogami demokracji, godne są napewno takiego samego studjum, jakie poświęcamy oddawna zdetronizowanym dogmatom lub intrygom republik, usuniętych