Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o świętości prywatnego życia, bez usprawiedliwień, że zatarło się najważniejsze strony egzystencji pewnego człowieka. Rzeźbiarz nie ponosi tej straty. Nie opuszcza on w pomniku wybitnego filantropa nosa dlatego, że jest on za piękny, by go ujawniać, nie tworzy męża stanu z workiem na głowie dlatego, że miał on uśmiech za słodki, by mógł znieść światło dzienne. W biografji natomiast zasada ta utrzymała się dotychczas i trzebaby odwagi, aby wątpić o tem, że im człowiek był lepszy i bardziej po ludzku spędził życie, tem mniej należy o tem mówić.
Do idei nowoczesnej, jakoby świętość była identyczna z tajemniczością, trzebaby bodaj coś niecoś dodać. W stosunku bowiem do zadań praktycznych jest ona myślą całkiem nową; nieznana była w epokach prawdziwego rozkwitu świętości. Historja wielkich ruchów religijnych zwęża pojmowanie religji, jako sprawy prywatnej. Najszanowiejsza tajemnica każdej duszy ludzkiej, jej najbardziej osobista i najintymniejsza potrzeba, najpierwszy i najbardziej psychologiczny stosunek zwany pobożnością, związek między duszą a ostateczną rzeczywistością — ta w najwyższym stopniu prywatna sprawa staje się publicznem widowiskiem świata. Kto zechce udać się w niedzielę rano do wielkiego kościoła, ujrzy setki ludzi, z których każdy obcuje sam na sam ze swoim Bogiem. Stajemy wobec najdziwniejszego w świecie wido-