Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się jak ptaki, równałoby się odkryciu nowej części ziemi, a co więcej odmłodzeniu starej ziemi. W tej nowej poezji, którą proponujemy, młodzi turyści próbowaliby wdzierać się dzielnie na szczyt morza. A gdybyśmy wyobrazili sobie cały glob nasz w ten sposób, znaleźlibyśmy się w krainie cudów i odkrylibyśmy nową planetę, odkrywając własną ziemię. Pośród rzeczy godnych pamięci, o których jednak zapomnieliśmy, najogólniejszym i najbardziej płodnym błędem był ten, który pozwolił nam zapomnieć, że zamieszkujemy gwiazdę.
Odkryciu prawdy przyrodniczej w dawniejszych czasach, towarzyszyło natychmiastowe jej spopularyzowanie, jako prawdy poetyckiej. Gdy człowiek zbudził się do prawdziwej świadomości i zaczął poznawać błękitność nieba i zieloność trawy, wiedza ta stała się dla niego wkrótce symbolem. Błękit nieba został symbolem niebiańskiej świętości; zieleń trawy wniknęła do języka, jako znamię graniczącej wprost z głupotą świeżości. Gdyby danem nam było żyć w świecie o trawie błękitnej a niebie zielonem, symbolika byłaby inna. Wskutek jakiejś tajemniczej przyczyny nałóg przenoszenia faktów naukowych w dziedzinę poezji zaniknął z postępem wiedzy, wszelkie zaś objawienia przemożne uderzały odtąd o uszy ogłuchłe. Stało się to, jakkolwiek nauka ukazywała oczom świat, wobec którego Apokalipsa ze swemi