Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w niej jest wędrówką. Pewni ludzie stoją wobec życia w postawie, którą możnaby nazwać uduchowioną, życiu innych odpowiadałoby natomiast określenie: „Sen nocy letniej“. Nawet najtrywjalniejsze dramaty i historje kryminalne mogą być pożyteczne, gdy zawierają coś z draźniącego smaku niezwykłych możliwości, coś ze zdrowej trwogi, która ogarnia nas w nocy na pustych drogach. Jeśli przeto niedorzeczność ma być treścią literatury przyszłości, musi ona zdobyć własny pogląd na Kosmos, a świat cały powinienby stać się nietylko tragiczny, romantyczny i religijny, ale także niedorzeczny. Teraz dopiero wierzę w skojarzenie się niedorzeczności z całokształtem pojmowania rzeczy. Religja, budząc w ludziach podziw dla cudów stworzenia, nie zauważyła przez setki lat, że coś wyłącznie zmysłowego nie może stać się rzeczą całkowicie cudowną. Drzewo nie wywoła w nas specjalnego zdumienia, dopóki nie ujrzymy w niem jego istoty ponadzmysłowej. I dopiero dostrzegłszy w niem tajemną falę życia uczuwamy trwogę przed opiekunem lasu. Wszelka rzecz posiada w istocie dwie strony, jak księżyc patron niedorzeczności. W ptaku można widzieć kwiat oderwany od łodygi, w człowieku czworonoga „żebrzącego“ na dwu łapach, na dom patrzeć można jak na olbrzymi, chroniący nas od słońca kapelusz, na krzesło jak na aparat z czterema nogami dla kaleki o dwu tylko nogach.