Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Literatura i bajanie to dwie rzeczy różne. Literatura jest zbytkiem, bajanie koniecznością. Dzieło sztuki nie może być za krótkie, gdyż na jego zwartości polega jego wartość. Bajdy natomiast nie mogą być nigdy za długie, gdyż z żalem oczekujemy zawsze ich bliskiego zakończenia; gdy artysta dąży do coraz większej treściwości, wszystkich naprawdę romantycznych gawędziarzy cechuje wielka rozlewność.
Rozstrzygając te zagadnienia, zamiast wyjść z założeń najprostszych, iż chłopcy z ludu oddawna pochłaniają literaturę romantyczną, a dopiero w następstwie troszczyć się o ich uzdrowienie, zaczynamy od potępienia w czambuł całej literatury tego pokroju — przyczem zadziwia nas i oburza obojętność uliczników dla „Pokrewieństw z wyboru“ lub „Budowniczego Solnessa“. Jest to zwłaszcza cechą sądowników, którzy kładą większość zbrodni wielkomiejskich na karb szkodliwej lektury. Gdy ulicznik-włóczęga skradnie jabłko, zaraz dowodzi się, że wiedzę o smaku jabłek zdobył on z niezdrowych książek. Ba! sami chłopcy w momentach skruchy, powołują się często na czytane straszne historje, co zresztą w ich sferze, obdarzonej pewnym humorem, nie jest niespodzianką. Większość jednak ludzi żywi głębokie przekonanie, iż ulicznicy czerpią główne pobudki do swych czynów z drukowanych książek.
To oskarżenie, tak chętnie wysuwane przez