Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stanowi tu bowiem konieczność czyjejkolwiek pracy przy warsztacie, wzbogacanie języka nowemi symbolami i nowym wyrazem.
Każdy żargon jest przenośnią, zaś każda przenośnia poezją. Gdybyśmy zbadali najpospolitsze, codzienne zdania, przechodzące ciągle przez nasze usta, przekonalibyśmy się, że są one równie bogate i suggestywne jak niektóre sonety. Weźmy bodaj jeden przykład: mówimy o jakimś człowieku, działającym społecznie, że „przełamuje lody“. Gdyby oblec to w kształt sonetu, ujrzelibyśmy ponury i wzniosły obraz oceanu, pełnego wiecznych lodów, mroczne i szydercze zwierciadło północy, a na niem ludzi w tańcu, idących i ślizgających się, a pod tem szumiący i pracowity żywioł wodny — bezdenny. Świat żargonu jest pewnego rodzaju stawaniem poezji na głowie, pełen jest błękitnych cudów i białych słoni, pełen ludzi gubiących swe głowy, ludzi ściganych przez własne języki — jest pełnym chaosem baśni.