Strona:Głodne kamienie.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy Paresz wreszcie nie mógł się już zupełnie opanować i zaczął w tajemnicy wypytywać o swą żonę którąś z dziewek, żona o wszystkiem się dowiedziała. Nie lubiła ona dużo mówić, ale jej zraniona duma szalała w niej jak zraniony lew i to szalone podejrzenie wisiało między nimi niby miecz piekielny. Paresz, zauważywszy, iż żonie znane są pobudki jego postępowania, nie wstydził się już wręcz ją oskarżać, zaś w miarę jak ona odpłacała mu za jego zazdrość milczącą pogardą, namiętność ta wybuchała w nim coraz to dzikszym ogniem i pożerała go.
Bezdzietna Gauri, pozbawiona szczęścia w małżeństwie, postanowiła szukać pociechy w religji. Zawezwawszy do siebie z niedalekiej świątyni Paramanandę Swami, młodego duchownego, oświadczyła mu wyraźnie, że obiera go za swego przewodnika duchowego i prosi go, aby jej chciał tłumaczyć księgi święte. Cały skarb miłości i oddania, jaki jeszcze zachował się w jej sercu kobiecem, ponieważ nie było nikogo, ktoby zeń chciał czerpać, złożyła ze czcią u stóp swego mistrza.
Nikt nie wątpił o czystości charakteru Paramanandy. Wszyscy żywili dlań jak największą cześć. A poniewasz Paresz nie śmiał zdradzić się wobec niego z jakiemś podejrzeniem, zazdrość wżarła mu się w serce jak utajony wrzód raka.
Pewnego dnia jakaś nic nie znacząca przyczyna spowodowała wybuch choroby. Paresz drwił z Pa-