Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 03 - Krwawy generał.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mienie, oraz część muru z „wrotami Kubłaja“, dżengizowego wnuka.
Na zielonkawem niebie, przesyconem blaskiem księżyca, odcinały się ciemne, ostre zęby górskiego szczytu i czarne widmo baszty z otworami okien, przez które skrzyło się niebo i płynące po niem obłoczki srebrzyste.
W jurcie Mongoła zaobserwowałem bardzo ciekawą scenę urodzin dziecka i pierwsze chwile jego istnienia na tym padole łez i smutków.
Natychmiast po urodzeniu wymyto je po raz pierwszy i... ostatni w życiu kwaśnem mlekiem jaka, poczem oddano je matce, która, trzymając dziecko przy piersi, wyniosła je z namiotu na step zupełnie nagie, pomimo dość silnego i mroźnego wiatru.
Po godzinie dopiero powróciła do jurty, na progu której kobiety ofiarowały jej kołyskę — małe korytko modrzewiowe, do połowy napełnione suchym nawozem owczym.
Matka, nakrywszy nawóz cienką skórką koźlą, położyła niemowlę, owinęła je wraz z kołyską w dwie skóry baranie i obwiązała mocnemi rzemieniami. Ojciec zaś umocował kołyskę przy pułapie jurty na długim powrozie z włosia końskiego i pchnął silnie.
Krążąc po jurcie, niemowlę pływało w powietrzu pełnem dymu, skazane na taki tryb życia w ciągu dwóch lat. Zwykle matki-Mon-