Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 03 - Krwawy generał.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Baron Ungern nieraz w późniejszych rozmowach, prowadzonych ze mną w Urdze, wspominał o wstręcie, o fizycznej prawie nienawiści, jaką czuł do Sipajłowa, i o chęci oddalenia go od siebie. Lecz to mu się nie udawało. Ten bezmiernie odważny człowiek dziwnie bał się Sipajłowa; nie było to uczucie zwykłego strachu, lecz jakiś nie dający się określić lęk mistyczny. Sipajłow bowiem doskonale rozumiał psychikę barona, jego zabobonność, jego mistyczny ustrój umysłowy, bezwzględną idejowość i umiał to wyzyskać.
Podczas pobytu barona w Zabajkalu pułkownik wynalazł jakiegoś burjackiego „szamana“ — wróżbiarza, który przepowiedział, że z chwilą rozstania się z Sipajłowem baron zginie śmiercią straszliwą. Buddysta Ungern święcie w to wierzył i od tej pory godził się z obecnością Sipajłowa, który szalał coraz to bardziej, wylewając potoki krwi i mordując dokoła winnych i niewinnych. Rodzinę Sipajłowa wyrżnęli bolszewicy, sam on przeszedł okropne tortury w więzieniu bolszewickiem, skąd wreszcie udało mu się uciec. Ten szalony, krwiożerczy, dyszący nienawiścią, umysłowo chory człowiek mścił się straszliwie...
Zatrzymałem się w filji tego samego domu handlowego, w którym popasałem w Dzainie... Rodzina dyrektora przyjęła mię bardzo serdecz-