Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niących naonczas cały świat chrześcijański od powodzi azjatyckiej — to jest Mongolja.
W tym kraju dziwnem zrządzeniem losu, po nieudanej próbie przedarcia się przez Tybet do oceanu Indyjskiego, byłem zmuszony żyć i podróżować prawie przez pół roku. Sądzone było mnie i memu staremu, wypróbowanemu towarzyszowi podróży i przygód brać udział czynny w nader poważnych i niebezpiecznych wypadkach na terenie Mongolji Zewnętrznej, czyli Hałhi, w 1921 r. Miałem więc sposobność poznać blisko spokojny, dobry i uczciwy lud mongolski, jego szlachetną, lecz pełną trwogi duszę, jego męczarnie, troski i nadzieje; mogłem zrozumieć cały ogrom przygniatającego go strachu wobec niezbadanej tajemnicy życia.
A tajemnic w Mongolji bez liku!
Rzeki, nagle podczas najostrzejszych mrozów z hukiem i łoskotem burzące więzy lodowe; jeziora, wyrzucające na płaskie brzegi kości ludzkie; niezrozumiałe, dzikie głosy w górach; zapalające się na trzęsawiskach błędne ogniki; płonące jeziora, szczyty górskie, na których umiera każdy śmiałek; całe zwoje wężów w głębokich, ciepłych dołach; niezamarzające potoki,