Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bogom i dobrym duchom... Gdy złe duchy rozpoczęły wojnę przeciwko dobrym... cóż tu poradzi słaby człowiek? Co mu pozostaje? Tylko zguba... Tylko śmierć...

∗             ∗

Ponure to było opowiadanie.
Mogło ono rzucić do serca gniew rozpaczy.
Dokoła piętrzyły się niebezpieczeństwa. Daleki cel — port na oceanie Spokojnym, skąd szła droga do ojczyzny, pozostawał we mgle.
A jednak nie ogarnęła mnie ani rozpacz, ani zwątpienie.
Los tak pokierował mojem życiem, że na innem kowadle została wykuta dusza moja.
Nie znała wahań i trwogi, niczego od ludzi nie żądała, spokojna wiarą we własne siły.
Z pomocą mi przyszła wiosna.
Niby rozpaloną do białości miotłą żelazną w dwa dni usunęła resztki śniegu, roztopiła lód na rzekach i jeziorach.
Tylko w zacienionych, głębokich wąwozach zaczaiły się resztki śnieżnych zasp, lecz i one już czernieć i kruszyć się zaczynały.