Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

straciliśmy zwykłą równowagę i dobry nastrój. Kanin przez całą drogę nad czemś uporczywie rozmyślał, a bezwstydna i zuchwała dziewczyna śmiała się, śpiewała i paliła, żartując z żołnierzami i z naszymi towarzyszami podróży.
Nareszcie przeszliśmy niegościnny Zagastaj i w kilka godzin później zobaczyliśmy naprzód Jamyń, a potem bezładne zbiorowisko żółto-szarych domków i niewyraźne baszty świątyni chińskiej.
Był to Uliasutaj.