Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakiem prawem zabraliście Sojotowi dobrego konia, pozostawiając mu chorego i słabego?
Żołnierze wybuchnęli śmiechem.
— Pamiętajcie, że jesteście w obcej ziemi, gdzie są inne prawa i obyczaje! — rzekł merin, a w jego głosie brzmiała groźba.
— Stul gębę i wynoś się do djabła! — krzyknął jeden z bolszewików.
Lecz Sojot zupełnie spokojnie usiadł przy stole, a gospodyni niezwłocznie przysunęła mu kawał chleba i duży kubek herbaty. Rozmowa się urwała. Sojot napił się herbaty, wypalił długą i cienką fajkę, wstał i rzekł, nie zwracając się do nikogo:
— Jeżeli jutro rano koń nie będzie zwrócony właścicielowi, sami go odbierzemy.
Odwrócił się i spokojnie opuścił izbę.
Natychmiast zauważyłem wyraźną trwogę na twarzach bandytów sowieckich. Starszy żołnierz rozstawił patrole dokoła osady, i wszyscy, spuściwszy głowy, siedzieli w przykrem zamyśleniu.
Późno w nocy przyjechał oficer z siedmiu jeźdźcami. Po raporcie starszego żołnierza o zaj-