Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przy tych słowach księżna bardzo mile tupnęła nóżką, a później kokieteryjnie przez łzy uśmiechnęła się do mnie i zapytała:
— Wyleczy? Tak?
Charakter i postępowanie pięknej kobiety wszędzie są jednakowe, czy to w wesołej Warszawie, czy na Nowo-Yorskim Broadway‘u, czy na brzegach Tamizy, czy w Paryżu, czy też w dzikim, chmurami spowitym Tannu-Ołu, w wojłokowej jurcie piękności sojockiej, księżny Soldżaku i Darchat-Uła!
— Będę się starał! Będę się bardzo starał „inyń“ (władczyni)! — zapewniał świeżo upieczony okulista.
Popasaliśmy tu, na brzegu zimnej, szalonej Hargi dziesięć dni, otoczeni dowodami gościnności i przyjaźni rodziny książęcej. Oczy księżny, które swoim blaskiem zwiodły przed ośmiu laty z drogi celibatu już mocno podstarzałego nojona-lamę, przestały się ropić, zniknęły czerwoność, stan zapalny i nieprzyjemny, ostry ból. „Inyń“ nie posiadała się z radości i nie wypuszczała z rąk zwierciadła, w zachwycie się sobie przyglądając.