Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Trębacz cesarski.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jedną z oficyn zabudowań pałacowych Konstanty oddał marszałkowi Brońcowi, ojczymowi małżonki swojej, księżny Joanny Łowickiej.
Marszałek zjeżdżał tu rzadko, poto tylko, żeby odczasu do czasu pokazać się na dworze cesarskim i coś-niecoś wycyganić dla siebie. Nie ośmielał się bowiem pan Broniec prosić o coś Konstantego, ponieważ zbyt dobrze znał gwałtowny charakter i niczem niepohamowaną brutalność cesarzewicza, piastującego godność naczelnego dowódcy wojsk polskich, a w rzeczywistości coraz bardziej zaciskającego w twardych i dzikich rękach losy Polski kongresowej.
Jednak petersburska siedziba marszałka Brońca nigdy nie świeciła pustkami. Stawał tu ze swoją świtą nominalny namiestnik Królestwa Polskiego, generał Zajączek, jeszcze częściej — niegodziwy doradca wielkiego księcia, pijak, rozpustnik, szpieg i ciemiężca — senator Nowosilcow, zagorzały wróg konstytucyjnych praw Polski, a z nim razem znienawidzeni przez Polaków, a cieszący się zaufaniem cara oficerowie Van-der-Noot, Kampen i Szlej. Mieszkał tu też ówczesny minister, książę Lubecki, i inni działacze polscy, zmuszeni z tej lub innej racji przebywać w „północnej Palmirze“, jak nazywano Petersburg.
Najczęściej zaś oficynę w pałacu Konstantynowskim zamieszkiwała sama pani Brońcowa. Dama ta lubiła pokazywać się w stolicy i umiała, jak nikt inny, załatwiać przeróżne sprawy, odwiedzając liczne kancelarje urzędowe, gdzie wszędzie miała wstęp, jako matka