Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Trębacz cesarski.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nieznane, obce rosyjskiemu uchu tony, biegły tanecznym, dumnym korowodem, mknęły i porywały w swój wir słuchaczy.
Zdumieli się zachwyceni moskale a nawet ponurym zbrodniarzom rozświetliły się brodate oblicza.
Polacy wyżej podnieśli stroskane głowy, a w oczach ich miotały się ognie — dziwne, namiętne.
Były trębacz cesarski, a potem — porucznik ułanów, polskich, wyprężywszy pierś kopulastą, ciskał pod blade niebo Sybiru śmiałe, radosne wyzwanie.
Grał — „Jeszcze Polska nie zginęła!“...

KONIEC.