Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Pod polską banderą.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przynosiła śnieżne burze. Bałtyk wrał, kipielą się pokrywał pienną i ryczał swoją pieśń bojową.
Pan Haraburda z kilkoma Kaszubami i Mazurami z „Tygrysa“ 26-go listopada późno w nocy powrócił z wywiadu. Pod osłoną czarnej nocy i wichury w rybackiej szkucie dotarł rycerz aż do Pilawy i od wieśniaków nadbrzeżnych dowiedział się, że admirał Karl Gyllnhjelm dostał rozkaz wyjścia w morze, gdyż koło Szczecina ruszać się zaczęły okręty księcia brandenburskiego.
Rycerz przybił do burty „Świętego Jerzego“ i powiadomił o wszystkiem Dickmanna. Natychmiast na okrętach polskich zaczęły się gwałtowne przygotowania. Nikt, a pewno i sam admirał nie wiedział, co się ma stać, lecz komendanci, szyprowie, bosmanowie, puszkarze i prości ciurowie pracowali przez całą noc i cały dzień 27 listopada.
Pan Haraburda przywiózł prawdziwą wieść, bowiem wkrótce jeden po drugim podnosiły żagle okręty szwedzkie i odpływały, znikając za mierzeją Helu. Nareszcie Arendt Dickmann rzekł do swego kapitana Storcha:
— Te orlogi pozostawiono dla blokady zatoki!
Istotnie cztery orlogi stały przy Helu, dwie inne czuwały na pełnem morzu, krzyżując po niem na pół-żaglach.
Admirał zwołał na naradę komendantów i wydał rozkazy.
W nocy, gdy mgła spowiła wrące morze, ostrożnie ruszył naprzód „Król Dawid“, prowadzony przez Murreya, a drogę torujący „Świętemu Jerzemu“.
Ztyłu wiedli swoje brygantyny Ejlert, Appelman, Argen, Witt, aż nareszcie wypłynęły: „Pies Biały“,