Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Mocni ludzie.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiliśmy, żeby nie pozwolić skrzywdzić was po raz drugi... Wotkuł ukryje was na Tymsko-Karakońskiej tundrze.
Lis błysnął oczami i odparł wesoło:
— Będę tu czekał na Leszczenkę! Niech się przekona, że potrafiłem przecież zbudować sobie chatę.
Rodionow pokręcił głową i szepnął trwożnie:
— Ej, nie mówcie tak, abyście potem nie żałowali!... Pamiętajcie, że uprzedzałem was...
— Dziękuję wam, Michale Szymonowiczu! — rzekł Lis.
— Jakie tam „dziękuję“! — mruknął gderliwym głosem kupiec. — Nie po to tu przyjechałem.
Pomyślał chwilę i dodał niepewnym głosem:
— Jutro rano muszę powracać, bo obawiam się, że Leszczenko oskarży mnie o zmowę z wami...
— Powracajcie, Michale Szymonowiczu, bo nie chciałbym, abyście cierpieli za nas! — odpowiedział zesłaniec. — A wy, Wotkule, czy też jutro odjeżdżacie?
Samojed potrząsnął głową i mruknął:
— Pozostanę tu... muszę odwiedzić rodaków w koczowisku.
Rodionow, serdecznie żegnany, odjechał nazajutrz a w dwa dni potem przybył do osady Leszczenko, bardzo grzeczny i nawet uniżony.
— Pismo mam dla was! — oznajmił na wstępie. — Tym razem — dobre pismo!
Lisowie wskazali mu miejsce, gdzie mógłby się umyć i oporządzić przed wieczerzą, a sami zamknęli się w swej izbie i odczytali przywieziony papier.
„Kancelaria gubernatora, z rozkazu ministrów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, oznajmia, że polskiemu zesłańcowi, Władysławowi Lisowi, za uratowanie życia wychowawcy cesarzewicza nadaje się prawo zamieszkania w dowolnym, podług jego wyboru, mieście Syberii, oraz poleca się władzom w najbliższym terminie przewieźć go do Petropawłowska na